2/07/2013

Jak? Egipsko :) Czy warto pojechać w to miejsce?

 

     Z uwagi na to, że nie każdy ma okazję być w Egipcie, chciałabym napisać co nieco na ten temat. Może komuś przyda się to, co napiszę, jeśli ma zamiar się tam wybrać. Jeśli nie to i tak warto poczytać, choćby z ciekawości. 

     Ogólnie jest to dziwaczne miejsce, bo albo jest przepięknie, albo jest paskudnie. Naprawdę! Czasem to piękno wręcz sąsiaduje z ohydnym widokiem i psuje wtedy cały urok. 
     Pierwsze co od razu rzuca się w oczy to... śmieci. Niestety. Egipt, a szczególnie stolica - Kair to bardzo brudne miejsce.  
Przykład pobocza z kolorowymi dodatkami :) Zdjęcie może mało wyraźne, bo robione z autobusu.

     Jedziemy w Kairze autostradą (piękną, nowoczesną, szybką, godną wielkiego, bogatego miasta) a pomiędzy pasami jezdni, na tzw. pasie zieleni (chociaż tutaj to określenie nie pasuje totalnie) pomiędzy krzaczkami, które ledwo zipią, widzimy dosłownie wszystko. Woreczki, torebki, puszki, kartony.. o__o Nie mam zdjęcia, bo to raczej nie za ciekawy widok, znacznie gorszy niż ten na zdjęciu wyżej.
     Wyjeżdżając poza miasto, gdzie nie ma już praktycznie nic poza piachem i pojedynczymi roślinami (sporadycznie jakiś domek), nie zapominamy o śmieciach. W miasteczkach typowo turystycznych dzieją się podobne rzeczy. Na terenie hotelu jest oczywiście pięknie, czysto, mnóstwo różnych roślin, zero śmieci. Ale za murami (i to w większości przypadków) niczym okopy, usypane są worki. Czasem od strony najmniej widocznej z drogi, ale jednak rażąco niebieskie worki rzucają się w oczy...
To jest dla mnie niezrozumiałe.. Im to nie przeszkadza..? 

     Innym przykładem zestawienia brzydki-piękny, może być sposób budowania. Znów tu jako przykład podam Kair. 
     Tam widać to jak na dłoni. Obok cudownej willi, jakiegoś bogatego urzędnika (zapewne), pnie się w górę wielorodzinny budynek z ciemnej cegły (na zdjęciu może nie widać za dobrze, ale jest on za tą willą). W oknach kartony, na dachu sterczą druty. Dlaczego? Są one szkieletem konstrukcji domu i zostawia się je po to, aby syn który się ożeni, dobudował sobie pięterko i tam zamieszkał z rodziną.
I też zostawia druty dla przyszłego pokolenia.. Takich budynków jest tam mnóstwo. 
Tym biedniejszym ludziom musi być dopiero ciężko. Patrzą przez okno na inne życie, którego nigdy nie doświadczą. 

Uwaga na handlarzy! 
Bardzo często, podczas spacerowania, czy po miastach, czy nawet pod piramidami, zaczepiają nas różni ludzie, chcący coś nam sprzedać. Od jakiś pamiątek, po zdjęcie na wielbłądzie. Należy być ostrożnym, bo zdarza się tak, że nawet jeśli obejrzymy coś, a potem będziemy chcieli zrezygnować z kupna, oni nie dadzą nam spokoju.. Byłam świadkiem takiej sytuacji, kiedy pani została zaczepiona przez handlarza czapkami, chustami, itd. Dał jej on do przymierzenia jeden z kapeluszy. Ona obejrzała, ale uznała, że go nie chce. W tym momencie handlarz stwierdził, że skoro ona go wzięła, to znaczy, że kupuje i ma zapłacić. Tacy sprzedawcy, nie są najczęściej sami, bo obok jest mnóstwo innych straganów i nagle wszyscy oni mają nas za "złodzieja". Tej kobiecie pomógł rezydent, ale kiedy by go zabrakło, musiałaby zapłacić.. 
 Na zdjęciu podejrzani sprzedawcy spod piramid :)

Podobnie robią z wielbłądami. Mówią coś typu: "Wsiadaj, za free możesz pojechać" A kiedy ktoś wsiądzie, to go nie zdejmą jak nie zapłaci (takie akcje najczęściej dzieją się właśnie pod piramidami). Naprawdę trzeba uważać, bo robią co chcą. Nie tylko "Polak potrafi. Jak widać w Egipcie też nie brakuje pomysłowości.

Beduini? 
     Nieco inaczej sobie ich wyobrażałam (nie tylko ich, ale to za chwilę). Siedzą sobie zaszyci pośród suchych skał, z dala od cywilizacji, miast, wszystkiego. Ale... tam również nie brakuje śmieci. Ciekawe skąd oni to wszystko biorą (no bo śmieci się same z siebie nie tworzą). Skoro nie mają nic, nawet domów, bo mieszkają w lepiankach lub namiotach, skąd biorą TAKIE śmieci..? 
W wiosce beduinów. Ich "domy i podwórko". Biedne dzieci żyją w takim otoczeniu...

   Nie, że jestem jakąś wielką ekolożką, ale ludziee... Jak tak można? Kozy i wielbłądy pasą się na takim podwóreczku, jedzą śmieci, a ludzie piją od nich mleko.. o__O
Najlepsze, że zatrzymaliśmy się tam na herbatę (z jakiś super rzadkich ziół), nie powiem dobra była, ale nie w tym rzecz. Podchodzi do nas młodziutka beduinka (mogła mieć z 14 lat) w czarnej szacie (czyli zamężna), widać jej tylko oczy. Handluje ona... chińskimi koralikami i bransoletkami. No comment.
     Dodatkową atrakcją były wyczyny egipskich kierowców po pustyni między skałami itd. To jak oni jeżdżą, nie tylko po pustyni... Masakra. Jak na torze wyścigowym. Nie ważne, że jedzie z kilkoma turystami. Wjeżdża pod prąd by być przed kolegą u celu. Teraz wydaje mi się to śmieszne, ale wtedy...

Muzeum Narodowe w Kairze
     Osobny akapit, nie ma co. Cóż... Może najpierw zdjęcia:
 Jak widać "ludź na ludziu" Wszędzie. Nie da się tam zrobić zdjęcia, na którym nie byłoby obcych :)
      Samo muzeum jakoś specjalnie nie urzeka. Wewnątrz to czego można się spodziewać. Najgorsze jest to, że nie ma klimatyzacji, a jest ogromne. Pootwierane okna nie dostarczają za wiele świeżego powietrza. Straszny hałas, bo w tym samym czasie muzeum odwiedza kilka wycieczek z różnych państw. W momencie gdy idzie się za swoim przewodnikiem (który niesie tabliczkę z nazwą biura podróży nad głową, by nie pogubić po drodze turystów) słyszy się nie tylko jego, ale kilku innych. Mix językowy i w rezultacie nic się nie wie :)
Co jakiś czas grupa jest liczona, bo w takim ścisku i tłumie bardzo łatwo się zgubić. Wewnątrz nie można robić zdjęć.
Muzeum jest elementem wycieczki po Kairze, więc zwykle każdy tam trafia. Ale nastawcie się na stanie w kolejce przy wejściu, saunę w środku i hałas. Ale możecie usłyszeć rozmaite języki wewnątrz. I zobaczyć wiele ciekawych lub mniej ciekawych rzeczy, oczywiście.
W Kairze miałam okazję zobaczyć muzeum/sklep papirusów i przy okazji pokaz jak się je tworzy. Fantastyczny był rejs po Nilu, wtedy właśnie pokazano nam piękne wille i domy z ciemnej cegły :) Tam też zwiedza się meczet. Jest wiele atrakcji (nie pamiętam już nawet po kolei co gdzie było, możliwe że coś pominęłam), więc polecam bardzo.


Piramidy
     Czymże byłby Egipt bez piramid. Jako, że byłam w Sharm El Sheikh, czyli po arabskiej stronie Egiptu, to do Kairu i piramid miałam kawał drogi. Ale przecież nie można być w Egipcie i nie widzieć piramid.
Podróż autokarem była straszna (dla mnie tym bardziej, biorąc pod uwagę moją chorobę lokomocyjną, którą mam tylko w autobusach). 8 godzin męki. Ale chociaż przejechałam się pod kanałem sueskim, długaśnym, podwodnym tunelem (nie to co w Danii, ale jednak). Po zwiedzeniu Kairu przyszedł czas na piramidy.
Zawsze wyobrażałam sobie to tak, że jedzie się na pustynię, a na niej otoczone piaskowymi wydmami pną się do nieba te jedyne w swoim rodzaju cuda świata.

Okazało się że jest trochę inaczej :) Otóż do piramid z miasta jest, jak to się mówi? "Rzut beretem"? 
Tu macie widok na sfinksa i.. widok na Kair. Po sąsiedzku.

     Dziwnie to wygląda na żywo. Ale na zdjęciach nikt tego nie pokaże. Bo każdy robi piramidki, sfinksa i okolicę w stronę, gdzie faktycznie jest pustynia :) Na miejscu do obejrzenia same piramidy, sfinks i opcja wejścia do środka piramidy, w której nic nie ma (raczej nie polecam, szkoda czasu, lepiej pooglądać dokładniej wszystko na zewnątrz).

Dahab i Blue Hole 
     To zdecydowanie najlepsza rzecz (zaraz po safari i jeździe wściekłym wielbłądem) jakiej tam doświadczyłam. Blue Hole to, po prostu jak nazwa mówi dziura. Bardzo głęboka dziura.
Dojechaliśmy tam właśnie na wielbłądach, ci którzy mieli stroje kąpielowe, maski i buty do pływania (tak, to jest niezbędny element stroju do pływania, ze względu na rafy) mogli popływać i pooglądać niesamowite zjawisko jakim jest ta dziura.
Tak wygląda Blue Hole z góry. Coś pięknego.

Zanim dodam podsumowanie, pokażę Wam kilka podwodnych fotek.
Jeśli macie taką możliwość, warto zabrać ze sobą (poza butami do pływania) aparat, do robienia zdjęć pod wodą.



To by było na tyle. 

    Ogólnie do Egiptu poleciałabym kolejny raz, ale raczej nie pojadę znów pod piramidy. Tym razem chciałabym zobaczyć Luxor i Aswan.  

     Podsumowując, polecam każdemu. Jak tylko nadarzy się Wam okazja - jedźcie. Pamiętajcie tylko o tym, że  Egipcjanie nie znają niemieckiego. Można się z nimi dogadać po angielsku, rosyjsku, ale nie po niemiecku :) W moim hotelu w Sharm animatorzy znali nawet trochę polski. Tzn. może "znali" to za mocne słowo. Potrafili powiedzieć: kochanie, dobrze, dziękuję, chodź. I puszczali piosenkę "Bania u cygana do rana" (nie wiem jaki to ma oryginalny tytuł) Wymiękałam za każdym razem kiedy to puszczali, zaczynali śpiewać właśnie te słowa.
Niesamowita przygoda, doświadczenie i wspomnienia na całe życie - tak bym określiła czas tam spędzony.

2 komentarze:

  1. Przepiękne miejsce ( z wyjątkiem tych śmieci ... ).
    Chętnie bym tam pojechała *-* Trochę głupio, że tuż obok piramid jest miasto. Psuje to cały urok. :/
    *Szablon również masz cudowny. : )
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Aj, muszę tam kiedyś pojechać.
    I odwiedzić wszystkie rafy koralowe :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy