12/01/2013

YAOI: Złe dobrego początki [Yohio x Linder] Part 2

Gatunek: yaoi, romans, komedia
Para: YOHIO x Linder (solo/zespół Seremedy)

Część 2


          Było już bardzo późno. Nie zwracali nawet uwagi, która jest godzina. Leżeli przytuleni do siebie, przykryci cienkim materiałem pościeli. Linder trzymał Yohio w ramionach i gładził jego nagie plecy. Ten skulił się i wtulił w niego, przyciskając policzek do jego piersi. Czuł bicie jego serca. Na początku szybki, głośny rytm, teraz zdawał się być spokojny i delikatny. 
- Spodziewałem się czegoś innego.. To znaczy.. Myślałem, że.. – zaczął Yohio niepewnie, cichym głosem, który łaskotał przyjemnie skórę perkusisty. Nie umiał powiedzieć tego, o czym myślał. Może trochę się wstydził. 
- Myślałeś, że pójdziemy na całość. – zaśmiał się cicho Lin, widząc jego zmieszanie – Nie kochanie. Nie zrobimy tego dzisiaj, ani w najbliższym czasie. Chciałem po prostu poczuć twój dotyk. Mieć cię blisko siebie. To nie jest odpowiedni moment. Może już nie jesteśmy aż tak pijani, jak kilka godzin temu, ale... Nie chciałbym, by cokolwiek zaburzało nam przeżycie tej chwili i by decyzja o tym, była zbyt pochopna. Poczekamy, aż oboje będziemy gotowi. Kiedy nie będzie to skutek odreagowania, czy upicia się - mówił gładząc jego delikatną, idealnie gładką skórę - Chcę, by była to nasza wspólna decyzja, podjęta z pełną odpowiedzialnością. To ważny moment, dlatego.. myślę, że warto zaczekać.
- Lin... – nie wiedział co powiedzieć. Podniósł się lekko, objął go i pocałował – Jesteś najlepszą osobą jaką znam! Inni, pewnie by wykorzystali okazję. A ty martwisz się tym, jak później będziemy na to patrzeć. Czy czasem mnie nie skrzywdzisz i czy jestem na to gotowy.. – uśmiechnął się i przytulił perkusistę, oplatajac mu ręce wokół szyi. Lin pocałował go we włosy, które nie sterczały już w różne strony, jak wcześniej, a opadały wzdłuż twarzy młodszego – Przecież powiedziałem ci, że tego chcę. Myślałem, że jestem ci obojętny. Ale teraz wiem, że tak nie jest. – osunął się niżej i znów leżał na jego piersi. Ale tym razem twarzą do niego. Patrzył swoimi, wielkimi, niebieskimi oczami spod jasnych kosmyków – Kocham cię. Chcę być z tobą - powiedział i uśmiechnął się.
- Cieszę się.. – odparł radośnie i odgarnął kilka kosmyków, by odsłonić jego oczy. Cieszyły się i błyszczały w nikłym świetle, wpadającym przez okno – Ale powinna to być niezapomniana chwila i taka będzie, obiecuję... I tak to, że jesteśmy teraz tutaj, razem.. w takim położeniu, znacznie bardziej nas do siebie zbliża i naprawdę wiele dla mnie znaczy. Nigdy nawet o tym nie marzyłem. Wystarczał mi twój uśmiech i to, że czasem byłeś blisko. 
- Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym? Nie pokazałeś, że ci zależy.. Nie wiedziałem. A przecież.. Ojej.. - zmieszał się - A ja ciągle zaczepiałem innych.. Ale wiesz, to były żarty.. – zaczął się tłumaczyć - Chociaż zdaję sobie sprawę, że musiało cię to boleć.. – posmutniał. Podniósł się i usiadł na łóżku. Zaczął skubać materiał pościeli, którym byli okryci.
- To nic.. – usiadł obok i pocałował go, przerywając mu – Nie mówiłem nic, bo nie wiedziałem, czy to cię nie wystraszy. Poza tym nie chciałem się z tym ujawniać. Mieliśmy i tak sporo innych problemów.
- Nie uważam tego za problem.. – wyjaśnił i uśmiechnął się łobuzersko. Był wtedy jeszcze piękniejszy.
- Tak. Ja też. – uśmiechnął się, nie tylko na jego słowa, ale też patrząc na jego twarz, skąpaną w promieniach księżyca, patrzącą na niego z czułością i radością - Ale inni ludzie, całe nasze otoczenie, może nie tyle chłopaki, bo oni by pewnie się ucieszyli, ale cała reszta.. Oni nie są gotowi na przyjęcie takiej informacji. – dodał poważniejąc.
- Więc co teraz będzie..? – zapytał młodszy.
- Nic. Będzie dokładnie tak samo, jak dotychczas.. – wyjaśnił Lin.
- Co? – aż podskoczył. Spojrzał na niego zaskoczony i zmarszczył brwi.
Linder westchnął.
- Nie możemy się z tym ujawnić… Nadal będziesz zaczepiał wszystkich, których zechcesz, będziesz się wygłupiał, śmiał, żartował, przytulał.. – wymieniał i widać było, że nie jest to dla niego łatwe. W końcu przerwał na chwilę i przymknął oczy – Ja będę dobrym przyjacielem, trzymającym się na boku, jak zawsze. Tylko kiedy będziemy sami, będziemy mogli być sobą i robić wszystko, na co mamy ochotę. Tak będzie najlepiej – otworzył oczy, ale nie spojrzał na Yohio, patrzył w dół na pościel.
- Nie chcę tego.. – powiedział i założył ręce. Miał naburmuszoną minę, jak niezadowolone dziecko.
- Ja też. Ale nie mamy innego wyjścia. 
- Wyjedziemy do Japonii.. Po premierze albumu. - odparł, mając nagle pewną, optymistyczna wizję ich wspólnej przyszłości.
- Tu nawet nie chodzi tylko o zwykłych ludzi, bo mało mnie obchodzi, co ktoś o mnie myśli. No z wyjątkiem ciebie – spojrzał na niego i uśmiechnął się - ale przede wszystkim twoich fanów Yohio. Oni nie chcą, by ktoś im cię odebrał.
- To co, nawet nie mogę cię przytulić? Pocałować? To nie fair… 
- No przytulić, może czasem.. – uśmiechnął się Lin, widząc jego zachowanie, nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Mimo, że będzie im teraz ciężko, cieszył się na ich wspólne chwile. Nawet jakby miało być ich niewiele – Ale tylko w formie żartu. Tak jak innych – dodał zaraz i poczochrał mu włosy dłonią, śmiejąc się.
Yohio spojrzał na niego, mało zadowolony i bynajmniej nie chodziło o włosy. Dopiero, co dostał możliwość zbliżenia się do Lindera, a już jest mu to odbierane.
- Potem sobie wszystko odrobimy.. Jak będziemy sami.. – powiedział i przytulił go, przyciągając do siebie. Objął go ramionami opierając jego plecy na sobie. Pocałował go w ramię, a potem w szyję – Ja też teraz, nie będę w stanie zbyt długo wytrzymać, bez ciebie i twojego dotyku.. – wyszeptał. 
Młodszy przymknął oczy i oparł głowę o ramię Lina, odwracając twarz lekko w jego stronę. 
- To będzie straszna męka.. – powiedział cicho. 
Lin uśmiechnął się gorzko. To prawda, ale póki co.. Nie miał zamiaru marnować ani chwili. Pocałował młodszego w usta. Najpierw delikatnie, a potem coraz bardziej namiętnie, wsuwając język między jego miękkie wargi, które błagały o więcej. Dłońmi gładził jego brzuch i piersi. Musiał się nim nacieszyć, na zapas.

***

Warcus i Fredrik wysiedli jednak przy barze, zamiast jechać do domów. Po kilku kolejkach, byli na tyle pijani, że nie myśleli nad tym, co mówią.
- Wiesz.. On mnie strasznie kręci.. - powiedział Fredrik wypijając zawartość szklanki.
- Kto? - zapytał trochę nieprzytomnym głosem.
- No Kevin.. 
Warcus zaśmiał się i przez chwilę, nie mógł opanować.
- Co cię tak śmieszy?
- Przecież masz dziewczynę.. 
- No i co.. Nie może mnie kręcić, bo mam dziewczynę? - teraz on się zaśmiał, ale nieco inaczej, gorzko.
- Ty mówisz poważnie? - nagle przestał się śmiać i spojrzał na niego z dziwną miną.
- Mówię, że lubię, gdy tak się przy mnie kręci, zaczepia i nie pozwala oderwać od siebie wzroku.. 
- Wiesz co.. Chodź.. Idziemy do domu.. - pociągnął go kręcąc głową i śmiejąc się jeszcze bardziej. 

Wyszli z baru i ruszyli uliczką, co jakiś czas zataczając się, gdy któryś tracił równowagę. Zimno jakie nagle poczuli, nieco ich otrzeźwiło, ale dalej nie kontaktowali się za bardzo. Jeden ciągle się śmiał, podczas gdy drugi przeżywał swoje odkrycie miłosne. 
- Jesteś głupi! - powiedział w końcu Warcus - Takich żartów, to się nie spodziewałem.
- To nie są żarty, a skoro tak myślisz, to sam jesteś głupi.. 
- Nie żarty? Ok.. Jutro ci o tym przypomnę.. Bo chyba masz słabszą głowę niż ja.. - wybuchnął kolejną salwą śmiechu.
- No i zobaczymy.. - powiedział stanowczo Fredrik, jakby rzucono mu wyzwanie - Zobaczymy kto się będzie wtedy śmiał.. 
- Zakład? - wyciągnął do niego rękę.
- O co? - spojrzał na kumpla podejrzliwie.
- Może... O to, że go nie pocałujesz? Ale nie tak jak on czasem nas.. Tak prawdziwie, namiętnie.. Jak z tą swoją..
- Ok.. - przerwał mu i uścisnął dłoń, na znak przyjętego zakładu - Jak wygram stawiasz piwo przez pół roku.
- A jak ja wygram? 
Wzruszył ramionami.
- Nie wygrasz.. Dobrze wiesz, że to zrobię - uśmiechnął się pewny siebie Fredrik. Oczy mu błyszczały.
- Akurat.. Jak wygram to wymyślę ci karę.. To będzie coś strasznego. - zaśmiał się znów, ale tym razem nieco szaleńczo.
Kawałek szli razem, a potem rozeszli się, każdy w stronę swojego domu.

__________
Poprzednie części:
1 | 2 |

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy