11/22/2013

Woodstock



           Robiłam ostatnio porządki w zdjęciach i trafiłam na te z Woodstocku. Pomyślałam, że podzielę się z Wami moją opinią na temat tego wydarzenia. Zdania są podzielone. Ludzie mówią, że to zbiorowisko brudasów, narkomanów, itd. inni nie mogą doczekać się kolejnych koncertów...

W tym roku miałam okazję być tam po raz pierwszy. Chciałam pojechać tam już rok wcześniej, kiedy to jedną z gwiazd był zespół Sabaton, który bardzo lubię, ale nie udało się. W każdym razie teraz pojechałam i jestem z tego mega szczęśliwa. 

Szczerze mówiąc na początku miałam pewne obawy. Z opowiadań znajomych, z internetu, wiedziałam, że to takie koncerty na dziko. Nie jestem jakoś specjalnie wymagająca jeśli chodzi o wygody, ale cóż, każdy chciałby mieć dostęp do kibla i wody, nie? Tym bardziej, że to środek wakacji, duże temperatury, itd.
Bałam się właśnie tego, że zastanę straszny syf, nie będzie się gdzie umyć, że ogólnie się zawiodę i będę chciała wracać. A warto tutaj dodać, że pochodzę z południa Polski i żeby dojechać do Kostrzyna nad Odrą, gdzie miał miejsce 19. Przystanek Woodstock, musiałam przejechać ponad 400 km, więc nie byłoby możliwości tak po prostu wrócić. 
Jechałam ze znajomymi i chłopakiem samochodami i byliśmy na miejscu już w środę. Koncerty zaczynały się od czwartku i trwały do soboty. 
Dobrze, że przyjechaliśmy szybciej, to znaleźliśmy fajną miejscówkę by rozbić obóz. Ale od początku...


Kostrzyn to niewielkie miasto i właściwie nawet się tam nie wjeżdża, bo całe to pole, na którym organizowany jest Woodstock, to ziemia z byłego poligonu wojskowego, ogromne pola około 4 km od miasteczka. Wszystko jest otoczone lasami. 

Zajechaliśmy na parking, strzeżony, na którym zostawiamy auto. Później z rzeczami idziemy drogą przecinającą las. Jest ona teraz zamknięta przez policjantów, na czas koncertów zrobiono objazd i zamknięto tę część by ułatwić życie i kierowcom i Woodstockowiczom. 

Już wychodząc za las, kiedy moim oczom ukazały się konstrukcje namiotów sklepowych, barów, namioty ludzi, tak wiele różnych osób, kolorów, byłam pod wielkim wrażeniem. Wszyscy uśmiechnięci, jakby nikt nie miał problemów, niczym się nie przejmował, po prostu cieszył tym, że może tam być z przyjaciółmi, że nikt ich nie ogranicza, nie krytykuje. Mijamy wioskę motocyklową, gdzie można pooglądać najróżniejsze okazy motorów. Jakoś się tym nie interesuję, ale niektóre były naprawdę niesamowite. 
Przechodziliśmy też obok strefy sanitarnej. Plac wysypany żwirem, drewniane podesty przy kranach, pod którymi przyczepiono wanny. Takie prowizoryczne, wielkie umywalki. Wokół nich mnóstwo ludzi. 
Nasz obóz był niedaleko właśnie tej strefy. Blisko to kranów, toitoików i Wioski Kryszny. 

Pierwszy dzień minął nam na zwiedzaniu, rozpoznaniu terenu, tego co gdzie jest. Nie spodziewałam się, że to miejsce będzie takie wielkie, rozległe. Żeby przejść z jednego końca na drugi naprawdę trzeba trochę czasu. Atrakcji jest tyle, że nie jest się w stanie być wszędzie. 
Wszystkie miejsca, strefy były niesamowite. Chodziłam ciągle zdumiona tym, jak to wygląda w rzeczywistości. Całe szczęście nie z otwartą buzią xD Ale było to coś niesamowitego. Ciągle cieszyłam się jak durna.

Duża scena. Robi wrażenie. Potężna konstrukcja, telebimy i morze ludzi. Na zdjęciu poniżej widok za dnia. Tu akurat ludzi jest jeszcze MAŁO... xD Najwięcej było wieczorami, kiedy to odbywały się największe koncerty.

Za chwilę będzie zdjęcie sceny w nocy... ^^ Spokojnie xD

Ale idźmy dalej... W środę część atrakcji jeszcze kończono rozkładać, bo całe życie zaczynało się tam od czwartku. Większość jednak już była gotowa. Namioty WOŚP, strefy allegro i play, polowy market Lidl, było tam dosłownie wszystko! Sklepiki z pamiątkami, gadżetami, koszulkami, płytami, jedzeniem i piciem. Czego dusza zapragnie. 

Na przeciwko dużej sceny, tzn. spory kawałek dalej, pnie się górka, pod którą trzeba się wdrapać by dojść do namiotów ASP i małej sceny. Poniżej widoczek z góry na dużą scenę ^^ W nocy wygląda to jeszcze lepiej. Niestety sama aparatu nie miałam :( musiałam sępić by kolega robił fotki i później by mi je przesłał, więc nie wszystko mam udokumentowane, a szkoda xD

Tam organizowane były spotkania z różnymi znanymi osobami, m.in. Kubą Wojewódzkim, Arturem Andrusem, a nawet kabaretem Limo. 

Wokół oczywiście morze namiotów, obozów, stworzonych przez ludzi, którzy przyjechali tam by się bawić. Setki flag, transparentów, które tworzyły charakterystyczne punkty obozowisk i ułatwiały odnalezienie się w terenie :) Nasz obóz też odnaleźliśmy tylko dzięki takim "masztom". Zastanawia mnie to, skąd i jak niektórzy ludzie wzięli praktycznie całe drzewa, oczywiście ogolone z gałęzi i liści, z których robili ogromne pale pod flagi. Ok są wokół lasy, ale chyba nikt tam nie przyjeżdża z piłą motorową? xD A może... W każdym razie innej opcji nie wymyśliłam xD

Kolejnym ważnym, ciekawym punktem, poza oczywiście strefą Calsberg, strefą piwa xD, jest Pokojowa Wioska Kryszny.
Tam również znajdowała się scena. Całość ogólnie w klimacie indyjskim. Sklepy, w których mogliśmy kupić ciuchy indyjskie, kadzidełka, świeczki, biżuterię, rozmaite rzeczy, ale też... zjeść sobie, przygotowane przez panie w pięknych sari, danie. Pierwszego dnia zjedliśmy jakieś fastfoody, ale później przez te 3 dni jedliśmy u Kryszny xD 
Powiem Wam, że całkiem dobre było to jedzenie. Fakt, że codziennie to samo, ale już mówię jak to wyglądało... Na plastikowym, dużym talerzu dostawało się ryż curry, polany sosem z warzywami i (o ile się nie mylę) kotlecikami sojowymi, pieczywo jakieś takie dziwne z przyprawami (takie chrupkie placuszki) i dziwną bliżej nieokreśloną sporą gałkę deserku(?) Było to podawane na ciepło, miało marchewkowy posmak, konsystencję jak starta marchewka z biszkoptami xD i smakowało całkiem nieźle, z tym że doszukałam się tam RODZYNEK... A że nie cierpię ich, nie jadłam tego i później nawet nie brałam. 
Zabawna akcja była, kiedy za drugim razem poszliśmy po to jedzenie i widzę jak miła pani w sari chce mi ładować ten deserek. Mówię więc "tego nie chcę" na szczęście gestykulując przy tym xD a ona patrzy dziwnie na mnie i po angielsku pyta, czy dać mi w takim razie więcej ryżu lub pieczywa xD Ja wielkie oczy, ale powiedziałam grzecznie po angielsku "nie dziękuję" i przez kolejne 15 minut otrząsałam się z tego. BYŁAM PEWNA, ŻE TO PRZEBRANI POLACY xDDD 
Za 3 razem już wiedziała, że tego nie chcę xD 
Ogólnie to jedzonko było bardzo dobre, zapychające i taki wielki talerz kosztował 8 zł, czyli nie tak dużo. 

Codziennie z tejże wioski, 2 razy, rano i wieczorem, wyruszał taki kolorowy wózek, widoczny z resztą na zdjęciu wyżej. Wtedy jakiś starszy Hindus siedział na górze i machał do ludzi xD Jacyś inni ciągnęli wózek wzdłuż ulicy. Tancerki w sari tańczyły i śpiewały przed nimi. Piosenka banalna w kółko te same słowa, ale co by nikt się nie pomylił, na scenie w wiosce też ją śpiewano, o tam wybranych porach, a na ekranie nad sceną puszczano napisy xD Hare Kryszna Hare Kryszna Kryszna Kryszna Hare Hare, Hare Rama Hare Rama Hare Rama Hare Hare xD Bardzo trudny, ambitny tekst... xD

Inne atrakcje:
Jak wiadomo koncerty odbywają się na początku sierpnia. Temperatury są naprawdę wysokie. W tym roku na polu odnotowano temp. około 34 stopni... Całe szczęście, że była tam straż (i przystojni strażacy xD), którzy ciągle jeździli w okolicy dużej sceny i polewali teren wodą, rozpylając mgiełkę na ludzi. 
To nie tylko miało nas ochłodzić, ale też zapobiegało pyleniu, bo jak wiadomo pod sceną na ziemi jest suchy piach, a jak taki tabun ludzi się przewija, to ciągle unosi się on w powietrzu. 
Zraszano więc całe pole i ludzi. Nie było tam błota, bo były to odpowiednie ilości wody. Ale tak przyjemnie było poczuć deszczyk (sztuczny bo sztuczny, ale jest) i się ochłodzić. Później wymyśliłam sobie swój własny xD Nalewając wody z kranu do butelki i dziurawiąc korek. Ale była radocha! xD


Oczywiście czymże byłby Woodstock bez błota! 
Niedaleko dużej sceny, w przygotowanym specjalnie miejscu był właśnie taki błotny basen ^_^ 
Usypane wokół wały zapobiegały wypływaniu wody dalej, a na środku znajdowała się pionowa rura, z której wylatywała woda tworząc taki wodny grzybek ^^
Ile ludzie mają z tego radości, to jest nie do opisania. Sama też się bawiłam z koleżankami i kolegami, jak dzieci xD Nikt się nie przejmuje tym, że będzie mokry, brudny, jak wygląda w tej chwili. Liczy się genialna zabawa w danym momencie :D Sporo ludzi angażowało się w akcje podobne jak na tym zdjęciu :) Zabawa przednia i nie do opisania. 


Atrakcją byli też sami ludzie, którzy wpadli na świetne pomysły i poprzebierali się w jakieś stroje xD
Na zdjęciu Slenderman xD Jak go zobaczyłam, to najpierw odskoczyłam na bok i uczepiłam się chłopaka, a potem zaczęłam się śmiać. Machał tymi długimi łapami, w których chyba miał patyki, lub coś sztywnego. Wyglądało to genialnie xD 
Inni przebierali się za jakieś zwierzątka (musiało być im naprawdę gorąco w polarowych kostiumach) np. ślimaka, tygrysy, krokodyle, misie i różne inne. 
Widziałam też bohaterów anime. Za rok jak pojedziemy, też chcemy się całą ekipą za coś przebrać xD

Przez te wszystkie dni na górce budowano Wielkiego Woodstockowicza, ze skrzynek po piwie. Dopiero w sobotę został ukończony i wieczorem zaprezentowano go w całej okazałości ^_^


Wyglądał super, szczególnie podświetlony, ale mi by się nie chciało go budować, tylko po to, by zaświecić na te kilkanaście minut pokazu, a potem rozbierać xD Był naprawdę sporych rozmiarów, z resztą na 1 fotce widać przy nim samochód xD

Na koniec obiecany widok na dużą scenę: 
To akurat zostało zrobione przed koncertem zespołu Antrax o ile się nie mylę. Coś pięknego w każdym razie.

Ogólnie po spędzeniu tam 5 dni nie miałam wcale ochoty wracać. Zleciały one tak szybko, że nawet się nie nacieszyłam, nie zobaczyłam wszystkiego. 
Moje obawy były niepotrzebne, bo z umyciem się nie było żadnych problemów. Krany sprawdzały się świetnie, a były też płatne prysznice. Raz poszłam tam nawet i zamiast za 7 zł weszłam za 4, bo jakieś dziewczyny odsprzedały mi swoją wejściówkę xD Na Woodstock nie jedzie się samemu, a jak ma się czas i dobrą, zgraną ekipę można to jeszcze lepiej zorganizować i budować sobie własne prysznice polowe. Ja chodziłam się myć z koleżanką lub chłopakiem. Wtedy przy kranie mogli mnie po prostu zasłonić, mogłam się rozebrać i umyć, ale raz byłam też w stroju kąpielowym. Jak się chce to się coś wymyśli, to żaden problem. 
Toitoi'e były czyszczone kilka razy dziennie, było ich tak dużo, że również nie było problemu z tym, by załatwić się w normalnych warunkach. 
Jak na tak wielkie skupisko ludzi, bo naliczono nas tam podobno ponad 450 tys. osób xD, to warunki, poziom tego sanitarnego zaplecza był jak dla mnie spory. I oczywiście jak na pole namiotowe za free. Nie zapominajmy że tam może przyjechać każdy i nic nie płaci za nocleg, wodę, kibel, koncerty. W cenie są wyższe standardy, np. zamknięte pole namiotowe, prysznice no i oczywiście jedzenie, chyba że ktoś ze sobą zwiezie cały zapas, ale to głupota, bo mamy tam Lidl.
O nim też warto wspomnieć, bo był to doskonale zaopatrzony polowy market, w którym codziennie można było kupić świeże, pieczone na miejscu bułeczki xD Dacie wiarę? xD
Fakt kolejki jak za komuny xD ale my chodziliśmy na zakupy o 1-2 w nocy i nie staliśmy w nich wcale xD 
Z takich innych istotnych punktów jakie były przydatne, to miejsce do ładowania telefonów, które zapewniała strefa Play. Pod wielkim dachem, w cieniu, można było poleżeć i podładować telefon. Ładowarki do wypożyczenia też mieli. Miejsca sporo, jak ja byłam to nikomu nie brakowało :)

Nie wiem co tu jeszcze pisać. Może macie jakieś pytania? I tak uważam, że się rozpisałam jak głupia xD Wybaczcie jeśli przynudzałam. Mogłabym tak pisać i pisać xD
Podsumowując... Woodstock to niesamowite wydarzenie, którego nie da się oddać słowami. Tam trzeba być i przeżyć to osobiście, by móc prawidłowo ocenić. Ludzie niezwykli, mili, każdy pomagał drugiemu. 
Zapas wspomnień, przygoda jaką można przeżyć, obrazy, doznania, muzyka, nowe znajomości, to tylko część tego, co przywiozłam do domu ^^ 
Chcę tam z powrotem i mam nadzieję, że w przyszłym roku też uda mi się pojechać. 

PS: Większość zdjęć zamieszczonych w notce jest moja, tzn. kolegi xD kilka znalazłam na google.

4 komentarze:

  1. Przednia zabawa! też chciałabym jechać, ale wszystko na razie wskazuje, że tego nie zrobię...A szkoda. Zabawa w błocie musiała być niesamowita^^?

    Pozdrawiam
    Rena K

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, było genialnie :D Pokazywano nas podobno nawet w tv xD
      Ci co się bawili, wciągali kolejne osoby, by dołączały do zabawy. Ah na te wspomnienia, dopiero chcę tam jechać, a to jeszcze tyle czasu do sierpnia...

      Usuń
  2. Bardzo chiałabym kiedyś tam pojechać. Niestety tego nie zrobię.
    A tak przy okazji to zapraszam na mojego "jeszcze ciepłego" bloga.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawie napisane. Super wpis. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy