6/16/2014

Przeklęty; Part 3


Tytuł: Przeklęty.
Gatunek: romans, dramat, shounen-ai
Komentarz: bohaterowie pochodzą z gry Final Fantasy VII


             Szli wśród pól, a potem wzdłuż lasu. Cloud znów się zamyślił. Tym razem nad zachowaniem swojego idola. Był... No właśnie. Nawet nie wiedział jaki. Wcześniej bardzo chciał pojechać z nim na wspólną misję, był podekscytowany, a teraz, nawet nie wiedział co powiedzieć.

- Jak to z tobą jest? - zagadał Sephiroth - Albo gadasz jak najęty, albo nie mówisz nic, jakbyś się bał? Wstydził? - zerknął na niego - Powiedz mi, bo nie rozumiem. Tylko szczerze.

Tak. Wstydził się i nie wiedział co powiedzieć, jak się zachować. Może dlatego, że nastawiał się na coś innego, myśląc o nim. 
- Cóż... - zaczął niepewnie - Jeśli mam być szczery, to... Inaczej sobie ciebie wyobrażałem, sir. Może dlatego tak jest - westchnął cicho.

- Inaczej? Czyli jak? - zapytał zaciekawiony unosząc brwi - Poza tym, nie spodziewałem się tego, że któryś z rekrutów sobie mnie wyobraża... ale w porządku - naprawdę zadziwiające, jak ten młody chłopak na niego działa. Nie pamiętał kiedy ostatnio się śmiał. Tak prawdziwie, szczerze.

Cloud zmieszał się.
- Zakładałem, że jesteś chłodny, dumny i siejesz grozę, sir. Przepraszam... - spuścił wzrok, kopiąc kamienie jakie trafiały mu się pod stopami.

- Sieję grozę? - uśmiechnął się - Może coś w tym jest. Lubią mną straszyć innych, ale naprawdę nie wiem, dlaczego to robią. Nie jestem jakimś potworem - dodał. 

- Oczywiście, że nie - nigdy nawet by tak nie pomyślał. Spojrzał na swojego mistrza.

Sephiroth miał coś dodać, ale zadzwonił jego telefon. Numer nieznany. Chwilę wahał się czy odebrać. 
- Słucham? - odezwał się jednak do aparatu - Genesis to linia służbowa... jeśli przechwycą rozmowę... - westchnął ciężko, ale słysząc jego głos od razu przestał prawić kazania - Co się dzieje? Brzmisz gorzej niż ostatnio... - zaniepokoił się. Chwilę słuchał co ten do niego mówi - Proszę cię, nie żartuj w ten sposób. Miałeś na siebie uważać.
Porozmawiali chwilę, dość krótką.

Cloud przysłuchiwał się z boku, udając że rozgląda się po okolicy. Czuł się nieswojo. Nigdy by nie przypuszczał, że Sephiroth się o kogoś martwi, troszczy, ale wyglądało na to, że tak jest. Tylko nie bardzo wiedział kim jest Genesis. Wydawało mu się, że gdzieś już to słyszał, że musi być kimś z SOLDIER, ale nie mógł sobie przypomnieć kto to. A może to ten mężczyzna, który czasem razem z jego mistrzem przechodził korytarzami? Chociaż ostatnio znacznie rzadziej ich widywał.

Sephiroth skończył rozmawiać i chwilę milczał, jakby układał sobie w głowie to, czego się dowiedział. Kiedy Cloud zerknął na niego, wyglądał na zmartwionego.
- Wszystko w porządku, sir? - zapytał niepewnie.

Sephiroth podniósł wzrok na niego, wybity nagle z zamyślenia.
- Tak - odpowiedział, ale po chwili zastanowienia dodał - To znaczy nie... - westchnął ciężko. 

Cloud nie chciał być wścibski, więc nie naciskał na niego.

- Mój przyjaciel... - zaczął Sephiroth i odwrócił wzrok - Ma problemy zdrowotne i chyba nie potrafią mu pomóc...

- Czy on... 

- Tak, wydaje mi się, że umiera - dodał przerywając mu.

- Nie to miałem na myśli - wyjaśnił od razu zmieszany - Chodziło mi czy też należy do jednostki SOLDIER.

- Oczywiście. Genesis to trzeci najlepszy wojownik pierwszej klasy. 

Był wyraźnie zaskoczony. A więc to jest Genesis. Pewnie czytał o nim albo widział jego zdjęcia nie raz, ale zaślepiony Sephirothem nie zwracał na niego większej uwagi.
- I nie potrafią pomóc żołnierzowi? - był zdumiony, sądził, że są niemal niezniszczalni.

- Nie jesteśmy nieśmiertelni Cloud - powiedział wymawiając jego imię. Kiedy to robił młody czuł się nieco dziwnie, jakby przechodziły go ciarki.

- Tak, ale... ShinRa ma najlepsze dostępne technologie, naukowców, lekarzy. Sądziłem, że nie ma dla nich rzeczy niemożliwych i za wszelką cenę dążą do swoich celów... - spojrzał na niego ponownie - A chyba chcą wyleczyć Genesisa prawda? - zapytał.

To pytanie, niby oczywiste i banalne, ale wywołało niepokój w wojowniku pierwszej klasy. Przez głowę przeszła mu myśl, że może wcale tak nie jest, że może młody ma rację, a skoro tak, ShinRa nie chce wcale leczyć Genesisa. Tylko dlaczego? 

- Sir..? - znów się wyłączył, przez co Cloud zatrzymał się i patrzył teraz swoimi wielkimi oczyma na niego. 

- Tak. Oczywiście, że tak - odpowiedział od razu. Miał nadzieję, że o nic więcej nie pytał, bo nawet nie słyszał. 

- Będzie dobrze. Na pewno - uśmiechnął się lekko. Chciał go podnieść na duchu.

- Masz rację. Chodźmy dalej. Czas ucieka - ponaglił po chwili i ruszyli dalej na rozeznanie. 



      Do chaty wrócili dopiero kiedy zaszło słońce, a całą okolicę oświetlał tylko blask księżyca. Słychać było wokół odgłosy owadów, szum lasu i wiatru owiewającego chatkę. 
Cloud siedział na podłodze, opierając się o ścianę. Od kiedy wrócili próbował rozmasować bolące nogi i stopy. Przeszli dzisiaj sporo kilometrów. Był wykończony. Zerknął na swojego mistrza. Wydawał się być nieugięty, zupełnie jakby nawet stąd nie wyszli. Jak on to robi?

- Powinniśmy się podzielić i na zmianę trzymać wartę - powiedział Sephiroth wyglądając przez małe okienko - Wprawdzie nikt nie powinien się kręcić w tej okolicy, ale lepiej być przezornym.

- Tak, sir - powiedział zmęczonym głosem.

Sephiroth zerknął na niego. 
- Połóż się Cloud. Obudzę cię, jak poczuję zmęczenie i wtedy mnie zmienisz. Odpocznij, bo jutro znów musimy przeczesać teren, po drugiej stronie wyspy.

Skinął głową i podniósł się z trudem. Położył na łóżku, nawet nie zdejmując butów i ubrania. Przymknął oczy i od razu zasnął. 

***

      Wrócił znów do środka, po tym jak obszedł okolicę wokół chaty. Nie widział nic podejrzanego. Zerknął na śpiącego Clouda. Był taki drobny, niepozorny, a kiedy spał w ogóle wyglądał jak niewinne dziecko. Uśmiechnął się kątem ust. Usiadł pod ścianą i oparł głowę na ramionach, wspartych na podciągniętych kolanach. Patrzył na niego, jak oddycha spokojnie. 
Było w nim coś, co wymuszało chęć zaopiekowania się nim, obronienia go i obdarzenia go przyjaźnią. Nie był w stanie się na niego złościć, karać go. Nie chciał by coś złego mu się stało. Czy jemu zależy by ten mały był szczęśliwy? Przecież nie zna go nawet za dobrze. Niewiele o nim wie. Właściwie poza tym jak się nazywa i że mieszkał w Nibelheim nie wie nic. 
Uśmiechnął się i pokręcił głową, na wspomnienie jego słów. "Inaczej sobie ciebie wyobrażałem, sir..." Jego głos, sposób w jaki to wypowiedział. Przeszedł go dreszcz. Przymknął oczy na chwilę, a kiedy znów je otworzył i spojrzał na młodego, dostrzegł, że chyba mu się coś śni. Jego twarz wykrzywiał grymas strachu, a może bólu? Drżał na całym ciele i zaciskał mocno pięści, zęby i oczy. 
Nie bardzo wiedział co powinien zrobić. Czy go coś boli? 
- Cloud... - zerwał się i przykucnął przy łóżku, na którym leżał. Dotknął jego twarzy - Cloud, ocknij się... - powiedział odgarniając mu włosy, a potem szturchając lekko ramię.

Cloud otworzył oczy, w których pojawiły się łzy i spojrzał na niego przerażonym wzrokiem. Widząc twarz Sephirotha nieco się uspokoił i poczuł bezpieczniej. Chociaż to co mu się śniło było tak żywe, że bał się by zaraz nie okazało się rzeczywistością. Zerwał się z łóżka i zachwiał. Sephiroth złapał go zanim poleciał na podłogę.

- Powoli, bo zrobisz sobie krzywdę - powiedział. Posadził go na łóżko. 

Młody zerknął na niego. Serce ciągle biło mu bardzo szybko. 
- Zmienię cię już, sir... - powiedział drżącym głosem.

- Może powinieneś jeszcze odpocząć?

Pokręcił głową. Bał się ponownie zamknąć oczy. Powoli wstał i wyszedł przed chatę by zaczerpnąć świeżego powietrza. 
Sephiroth zerknął za nim i westchnął, a potem odpiął swój miecz i ułożył go obok łóżka. Położył się na nim, ale nie spał. Patrzył w sufit, nasłuchując okolicy. Kiedy próbował zamknąć oczy, ciągle miał przed nimi załzawione oczy Clouda, pełne strachu. 

Cloud resztę nocy spędził przed chatą, chowając się w mroku. 

***

Przez następne dni patrolowali kolejne części wyspy. Została im już jedna, stary las oddzielający wschodnią i zachodnią część. 

- Wesołych świąt. Policzyłem, że dzisiaj mamy wigilię, więc powinienem złożyć ci życzenia sir. Oby spełniło się panu wszystko o czym pan marzy. 

- Nie wierzę w takie rzeczy Cloud… - pokręcił głową z uśmieszkiem. 

- Ale życzenia to życzenia, mogą się spełnić. Ja wierzę, że tak będzie – powiedział radośnie.

- Skoro tak, to dziękuję. 

Szli już jakiś czas ścieżką, ale nagle Sephiroth coś usłyszał, a w oddali dało się zauważyć ruch. 
Cloud chciał coś powiedzieć, ale mistrz przyłożył mu dłoń do ust i pokręcił głową. Wskazał mu, by schował się za drzewo. Sam przemknął bezszelestnie w stronę gdzie wcześniej coś było. Sądził, że to może zwierzę. 
Czujnym wzrokiem rozglądał się wokół, nasłuchując też wszystkiego. Coś zaszeleściło obok więc dobył Masamune i od razu zaatakował. Był tak szybki, że ktoś obok niego, nie zdążył zareagować. Był to uzbrojony mężczyzna. Leżał teraz twarzą do dołu, przecięty na pół wzdłuż ciała. Sephiroth rozejrzał się za innymi, bo ta osoba z pewnością nie była sama. 
Miał wracać do Clouda, kiedy usłyszał krzyki. Jego krzyki. Zmarszczył brwi i błyskawicznie znalazł się na miejscu, jednak nikogo tam nie było. Krzyki nie ustawały jeszcze przez chwilę, przez co wiedział, w którą stronę się udali. 
- Cloud… - wyszeptał, gdy nagle zapanowała głucha cisza.
Zacisnął zęby i pięści, ruszając w stronę wroga. 

***

     Odnalazł bazę, ale dopiero gdy zapadł zmrok ruszył dalej by odbić swojego towarzysza. Chyba nie wiedzą z kim zadzierają. Okazało się że w lesie jest ukryty bunkier. Na mapach go nie mieli, więc przesłał od razu dane do ShinRy. Wszedł do wąskiego korytarza prowadzącego do podziemi. Zdziwiło go jednak to, że nikt tego nie pilnuje. Coś było nie tak, ale nie miał czasu o tym myśleć, teraz w głowie dźwięczał mu krzyk Clouda i jego oczy pełne strachu. Musiał go odnaleźć i odbić. Zabije każdego kto stanie mu na drodze. 

Znajdował się teraz w jakimś niewielkim pomieszczeniu. Wokół panowała kompletna cisza, ale nagle przeciął ją krzyk. Przeraźliwy krzyk jakby kogoś… obdzierano ze skóry… Dlaczego w tej chwili ma takie skojarzenia?! Co to w ogóle za porównanie! Ruszył pędem w stronę, z której dobiegał coraz głośniejszy krzyk. 
Korytarze były słabo oświetlone, co około pięć metrów znajdowała się żarówka, chyba że był zakręt to częściej. Miał słabą widoczność, ale polegał na swoich wyszkolonych i wyczulonych zmysłach. 

- No, no, no… Kogo my tu mamy – usłyszał głos, ale nie był w stanie określić skąd. Zupełnie jakby ktoś włączył to w jego głowie, jakby to głos wewnątrz niego się odezwał. Stanął nieruchomo rozglądając się w ciemności, gotów zaatakować każdego – Wielki mistrz zniża się do tego poziomu i przychodzi do podziemi po marnego żołnierza? Tak marnego, że nawet nie wahał się krzyczeć po pomoc - parsknął.

- Czego chcesz? – mruknął obracając się w koło i nagle oślepił go strumień bardzo jasnego światła, skierowany prosto w jego oczy. Nie widział nic, a przesłaniając się ręką nie zdążył zareagować, kiedy zaatakowała go grupa ludzi. Jednak nie było tam Clouda. Uznał, że podda się im by dowiedzieć się gdzie on jest i dopiero potem ich zabije. Ale nie pomyślał o tym, że doskonale znają jego potęgę. Posadzili go na betonowym fotelu, przytwierdzonym do ziemi, ciężkim i niemożliwym do ruszenia. Dłonie i stopy zakłuli w metalowe obręcze wwiercone w beton. 

- Kto by pomyślał. Los nam sprzyja – w końcu dostrzegł rozmówcę. Faceta w średnim wieku, strasznie pewnego siebie, budzącego chyba strach wśród pozostałych. Na nim nie robił najmniejszego wrażenia. Nie wiedział nawet kto to, poza tym, że jakiś z dowódców lub wice dowódców sił AVALANCHE.

- Gdzie jest mój żołnierz? – warknął Septhiroth rzucając się w fotelu.

- Jeszcze żyje. Nie pozwoliłem im go zabić, ale musisz wiedzieć, że ich główną rozrywką, jest znęcanie się nad jeńcami, więc… nie gwarantuję, że potrwa to długo.

- Nie zdajesz sobie chyba sprawy co robisz… - powiedział chłodno mordując go wzrokiem – Nie wiesz z kim pogrywasz? Twierdzisz, że wiesz kim jestem, więc doskonale powinieneś ocenić własne ryzyko… Oddaj mi mojego człowieka, a postaram się być w miarę uprzejmy.

- Oh jej. W miarę uprzejmy mówisz? – parsknął – nie sądziłem, że wielkiemu Sephirothowi może zależeć na jakimś tam żołnierzyku. Macie ich przecież sporo. Za dużo. A takiego ciebie ciężko podrobić – stanął obok niego, na tyle blisko, że Seph czuł jego oddech na policzku – Jestem ciekaw, czy byłeś już kiedyś pojmany i przesłuchiwany…

- Nie chcesz wiedzieć jak skończyli ci, którzy to zrobili i byli tak pewni siebie jak ty.

- Ależ ja nie jestem pewny siebie. Ja po prostu doskonale potrafię ocenić każdą sytuację. A w chwili obecnej mam twojego towarzysza i ciebie, a ty jesteś uziemiony. Zabrali ci nawet miecz, ale zdaje się, że nikt nie potrafi nim władać poza tobą. Niezwykłe. 

- I pojmałeś mnie by o tym porozmawiać? – parsknął – Winszuje. 

Rozmówca najwyraźniej się rozdrażnił jego tonem, bo nagle wyjął z kieszeni nóż i rozciął płaszcz Sephirotha na tyle głęboko, że ranił i skórę. Jednak na twarzy mistrza nie pojawił się nawet najmniejszy grymas. 
- Powiesz mi wszystko, co chcę wiedzieć o oddziałach Shinry na Theros.

- Nie sądzę.

Skinął jakimś ludziom, którzy podeszli i zdarli z Sepha płaszcz, zostawiając go w samych spodniach. Rany jakie wcześniej stworzył przywódca, ociekały krwią. Teraz podszedł do niego i do jednej z nich wsadził ponownie nóż, pogłębiając ranę.
- Jakim wojskiem tam dysponują? Wiem, że szukacie naszych lokalizacji na innych wyspach i dowiedzieliście się o planowanym ataku na 3 reaktor. Ale zmieniliśmy zdanie – uśmiechnął się przekręcając nóż.

Sephiroth jednak milczał zaciskając tylko zęby i patrząc na oprawcę, mordując go wzrokiem.

Ten widząc, że nic nie wskóra, że nie robi na nim żadnego wrażenia i nawet sprawiając mu taki ból nie osiąga niczego, wpadł na inny pomysł.
- Przyprowadzić żołnierza - rozkazał.
Po chwili do pomieszczenia gdzie się znajdowali weszło dwóch osiłków ciągnących za sobą zakrwawione ciało Clouda. Zakuli go w kajdany wiszące na ścianie, które dopiero teraz Sephiroth dostrzegł.


Jemu mogli robić co chcieli, ale widząc w pół nagie ciało młodego, jego cierpienie na twarzy nie potrafił być obojętny.

- Więc? Powiesz mi to co chcę wiedzieć... - facet podszedł do Clouda z nożem ubrudzonym moją krwią - Czy mam mu zrobić krzywdę? - zapytał i złapał Clouda za włosy odchylając jego głowę na bok i przykładając nóż do szyi.

Seph nie odpowiedział nic zacisnął tylko mocniej dłonie, próbując rozerwać metalowe kajdany. Po chwili rozległ się przeraźliwy krzyk Clouda. To tylko zwiększało poziom jego furii i w końcu uwolnił ręce z metalowych obręczy a potem też nogi. Dopadł do żołnierzy i gołymi rękami zaczął ich rozrywać na strzępy. Potem wziął swój miecz i ruszył w stronę przywódcy, który stanął przy Cloudzie, tak, że mógł mu grozić podcięciem gardła.
- Nawet się nie waż! - warknął Seph. Skupił całą siłę w sobie. Przez głowę przeszła mu myśl, że chciałby zmiażdżyć tego człowieka i ku jego zdziwieniu ściany poruszyły się jakby miały runąć. Kajdany Clouda wysunęły z kamieni i upadł nieprzytomny na podłogę. Sephiroth zabrał go broniąc się mieczem, ale przywódca zaczął się wycofywać. Jednak jak tylko podszedł do ściany kawałek od nich, ta nagle runęła miażdżąc go pod swoim ciężarem. Oczy Sephirotha zabłysły zielonym blaskiem. Zabrał ciało Clouda na zewnątrz, bo bunkier zaczął się zawalać.
Jak tylko wyszedł stamtąd usłyszał krzyki ludzi umierających po gruzami, a potem nastała cisza. Zerknął na młodego i ruszył biegiem w stronę chaty. Chciał mu pomóc, ale ten nie ruszał się i wydawało mu się że nie oddycha. Wpadł w panikę. 


- Cloud! – krzyczał jego imię – Nie możesz teraz umrzeć, rozumiesz? To rozkaz! Masz żyć! – biegł ku krawędzi lasu by wezwać posiłki, nie zważając na swoje rany. Przez testy, wszystkie walki jakie przeżył był niemal odporny na ból fizyczny. Ale jak widać tak łatwo można było załamać jego psychikę. Dlaczego tak bardzo mu zależy na tym chłopcu? Nigdy niczego nie pragnął, zawsze myślał głównie o sobie. Martwił się o Genesisa i Angeal'a, bardziej o Genesisa, bo w końcu byli jak bracia, ale nie kochał ich. On nawet nie wiedział co to miłość. Bo skąd miał znać takie uczucie, skoro całe życie spędził w laboratorium, pokojach treningowych, pod ziemią. Zerknął na Clouda, jego bezwładne, prawie nagie ciało, praktycznie całe zalane krwią, bardziej i mniej zakrzepniętą. Przycisnął go mocniej do piersi. Niemal słyszał jego słowa z porannej rozmowy, tak radosne. Widział te oczy, które niczego się nie boją. 

Zerknął na nadajnik, który w końcu złapał zasięg i wezwał pomoc. 
- Przyślijcie po nas śmigłowiec. Zostaliśmy zaatakowani przez oddziały wroga. Poważnie ranna jedna osoba. Potrzebna natychmiastowa ewakuacja – wysłał komunikat, a potem znów spojrzał na Clouda, który poruszył się w jego ramionach. 

- Przepraszam sir… - powiedział ledwie słyszalnym, załamującym się głosem.

- Przestań! Nie odzywaj się. Nie wolno ci tracić sił na coś tak głupiego! – powiedział stanowczo – I nie przestawaj oddychać. Zaraz po nas przylecą, słyszysz?! - wrzasnął.

Nie odpowiedział. Jego oddech był praktycznie niewyczuwalny. Przez chwilę Sephiroth poczuł się jakby go stracił. Było to tak okropne uczucie, jakiego nigdy w życiu nie doświadczył. Musiał dopilnować by go przywrócono do pełni sił. Powtarzał sobie, że z tego wyjdzie, że zaraz mu pomogą lekarze i naukowcy, i postawią go na nogi tak jak ich. Nie raz on sam był w kiepskim stanie, bliski śmierci, a mimo to odratowali go. Nie wiedział jak, ale potrafią czasem to zrobić. 
Chociaż teraz pomyślał o słowach młodego na temat Genesisa. Co jeśli uznają, że nie jest wart pomocy? Ale to niemożliwe, ShinRa ratuje swoich ludzi, zwłaszcza tych z SOLDIER. 

Helikopter pojawił się po około 30 minutach. Sephiroth jak tylko go dostrzegł, jeszcze na niebie w oddali, od razu wstał i wyszedł dalej na pole, by wiedzieli gdzie lądować.
Zabrano ich do głównej siedziby i od razu przekazano do kliniki znajdującej się na wyższych piętrach podziemnego imperium ShinRa. Sephirothem zajął się Hojo, a Clouda przekazano innemu lekarzowi. Aby uleczyć obrażenia Clouda i przywrócić mu siły i całkowitą sprawność, musieli użyć energii mako, czerpanej ze strumienia życia planety, zasilającej ich reaktory. Za jej pomocą mutowano w pewien sposób geny żołnierzy należących do SOLDIER, aby byli jeszcze silniejsi i sprawniejsi. 

Cloud dłuższy czas pozostawał na obserwacji i nie można było się z nim zobaczyć. Podobnie jak kiedyś Genesisa, zamknięto go w odizolowanym pomieszczeniu dostępnym tylko dla zespołu lekarzy i naukowców.

Sephiroth znalazł się znów w miejscu, które wywoływało u niego jakiś dziwny wewnętrzny niepokój. Nie miał pojęcia czemu. Doktor Hojo zajął się nim od razu.
__________

2 komentarze:

  1. Jej... tak długo czekałam na tą część, aż w końcu jest^^. Tak się cieszę:).

    Końcówka była trochę niepokojąca, ale jestem dobrej myśli; że wszystko będzie dobrze. Mam też nadzieję, że z Genesis'em też wszystko będzie dobrze. nie wiem, co mogłabym jeszcze napisać. Podobało mi się i to bardzo^^.

    Pozdrawiam
    Rena X

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, wybacz, że przeszkadzam, ale zmieniłyśmy adres bloga. Nowy adres:

    http://mudai-no-monogatari.blogspot.com/

    Za nieudogodnienia przepraszamy.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy